Pozytywy..przybywajcie!

czwartek, 5 lipca 2012

Jak tak dalej pójdzie, to znowu przestanę pisać, a co za tym idzie, znowu będę dusić wszystko w sobie, co NIGDY nie wychodzi mi na dobre..Tylko tak bardzo chciałabym napisać coś pozytywnego, a w głowie ciągle przewijają się negatywy. Mam wrażenie, że nawet jak zacznę od tych dobrych rzeczy, to pod koniec notki i tak zejdę na to co złe, wyżalając się i wyrzucając z siebie, to co złe. Ale obiecałam pewnej osobie, że postaram się zwracać uwagę, na to co dobre i na to, co udało mi się osiągnąć, bo ostatnio, poza smęceniem nic innego nie robię. A chciałabym też dawać nadzieję. Udowodnić sobie i tym, którzy to czytają, że z tego da się wyjść. Że walka, zaciętość popłaca, że dzięki temu zbliżamy się do celu, do tego, by nasze życie było takie, jak sobie wymarzyliśmy.
Odkąd mam terapię, zaczyna być coraz lepiej. Wszyscy w okół dostrzegają postępy, a ja chciałabym by było lepiej i lepiej i jeszcze lepiej..Przestaję doceniać to, co udało mi się osiągnąć co powoduje złość na samą siebie. Bo nie to sobie obiecywałam, kiedy parę miesięcy temu, zaszywałam się pod kołdrą nie wychylając spod niej czubka nosa. Wtedy to przysięgałam sobie, że każdy swój sukces będę traktować jak sukces życiowy, z którego będę dumna. Przypomnę sobie te chwile, kiedy nie byłam w stanie nic przełknąć z nerwów przez parę dni i będę dziękować sobie, że to już minęło i nie dopuszczę do tego, by wróciło. Tak więc doceniam i nie dam temu wrócić. Za żadne skarby. Nie wrócę do stanu, gdzie bałam się posiedzieć w parku 5 min.
Teraz codziennie rano wychodzę sama na spacer, bawię się z psem, spotykam ze znajomą, a podczas gdy psy się bawią, my stoimy i rozmawiamy. Najczęściej o naszych pupilach, ale czasem schodzi też na inne tematy i muszę powiedzieć, że czuję się zwyczajnie. Czuję się normalnie, bez nerwów, bez ataków, powoli potrzeba ucieczki maleje, po prostu stoję, jak każdy zdrowy człowiek i rozmawiam. Te spacery dodają mi siły i energii na cały dzień. Sprawiają mi radość i dzięki nim zaczynam wierzyć w siebie. Zapewniają mi też kontakt z innymi ludźmi, rozmowę z nimi, przekonanie się, czy jeszcze potrafię wśród nich przebywać. Jak widać potrafię, co bardzo mnie cieszy. :)
Ostatnie upały dają mi w kość. Ale mimo wszystko, zmuszam się by wychodzić, nie chcąc zmarnować tego, co osiągnęłam, bo bardzo ciężko to wypracować, a bardzo łatwo stracić, poprzez wypadnięcie z rytmu.
Mimo, że im więcej walki mnie kosztuje każdy dzień, mimo, że pora, na większe wyzwania, ciesze się, że w końcu coś się ruszyło ,że w końcu mam perspektywy na to, by moje życie wyglądało tak jak ja chcę, a nie tak jak zażyczy sobie moja nerwica. To ja kieruję swoim życiem i nie dam go sobie zniszczyć. I tak wystarczająco dużo czasu już straciłam ,a teraz powoli, bo powoli staram się je odbudować. Bywa ciężko, czasami ma ochotę się rzucić wszystko w cholerę..ale wspomnienia tych dni, kiedy bałam się wszystkiego, dają mi siłę. Nie chcę czuć się już tak jak wtedy. Chcę być szczęśliwa, chcę się spełniać. I będę, choćbym miała z tym walczyć do usranej śmierci.
A tymczasem, nie mogę się już doczekać jutrzejszego porannego spaceru..daje mi to taką namiastkę życia, które utraciłam, bo czuję się dobrze, bo czuję się jak przed chorobą..:)
A w weekend kolejne wyzwania. Powoli wchodzę na wyższy poziom, który zaprowadzić mnie ma do wyzdrowienia..jeszcze długa, ciężka droga przede mną, ale grunt to zacisnąć zęby i powiedzieć sobie, że nie dam się temu dziadostwu. Wszystko siedzi w mojej głowie, a kto inny, jak nie ja ma nią sterować? :)
No cóż, mam nadzieję, że dziś chociaż trochę bardziej pozytywnie niż ostatnio. :)

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ale pozytywnie Domi :)) Cieszę się, że są momenty, w których czujesz się "normalnie", to już coś!! To daję wiarę w to, że może być lepiej, że się da. To wszystko wymaga bardzo wiele wysiłku, psychikę jest trudniej uleczyć i zrehabilitować niż złamaną nogę. I nawet nie myśl o tym, żeby robić przerwy w pisaniu, bo po 1 wiesz, że źle Ci to zrobi a po 2 nie mam zamiaru czytać innego bloga w tym temacie, więc chcesz czy nie, musisz pisać :P Jesteś tu potrzebna :) O.

LUKIN ŁUKASZ pisze...

Tak naprawdę szczęście jest bezwględu na wszystko co myślisz tu i teraz, w tym momencie! A klucz do niego znajduje się w sercu. Nie w przyszłości.. gdzie może jednak wyobrażasz sobie, że tam będzie lepiej i tam dopiero Ciebie czeka szczęście.. Żyjesz teraz, masz to co masz, jednak masz dużo, masz też dużo doświadczeń, wiele rozumiesz i wiele już się nauczyłaś.. zyj z tą świadomością, że szczęśliwa jesteś tu i teraz. Oczywiście jest wiele wadliwych elementów twojego zycia, ale jes z pewnościa da się naprawić.. zresztą NIC NIE JEST NIGDY IDEALNE.. a cierpienie jest potrzebne do szczęścia.

Prześlij komentarz