"Yesterday..all my troubles seemed so far away.."

czwartek, 14 czerwca 2012

Jak widać problem z regularnością występuje nawet przy tak prostej rzeczy jak prowadzenie bloga..Jakiś czas temu pisałam o porządkach. W końcu udało mi się za nie zabrać, ale mam wrażenie, że przyniosły mi one więcej szkody, niż pożytku. Sprzątając od rana, do nocy, nie miałam siły na cokolwiek innego. Padałam zmęczona wieczorami, po całym dniu czyszczenia szafek, trzepania ubrań, mycia szafy, czy odkurzania wykładzin. Nie miałam czasu, by iść na zakupy, ugotować obiad, nie miałam czasu na eksperymenty, chodzenie na bazar, czy realizowanie planu z psychologiem.
Przez to zrobiłam krok w tył. Sprzątanie się skończyło, a ja utknęłam. Nadeszły złe dni, ciężej jest mi iść do sklepu, to co wydawało mi się już proste, osiągalne, znowu stało się trudne. Ciężko mi rano wstać, raz pójdę z psem do parku,raz nie dam rady, raz jestem w stanie iść po zakupy i zrobić obiad, a potem cały dzień przeleżę w łóżku. Dopadł mnie jakiś żal, smutek, jestem zła na siebie, że w ten sposób marnuję to, co udało mi się już osiągnąć. Nie chcę tego stracić, obiecałam sobie, że będę z siebie dumna jak coś mi się uda, że będę to pielęgnować i nie dopuszczę do takiej sytuacji. Jak zwykle zawiodłam. Jak zwykle nie potrafię w niczym wytrwać.
Tymczasem pani psycholog pojechała na urlop, co także mi nie pomaga. Nie mam bata nad głową, nikomu nie muszę się tłumaczyć z tego co robię. Nie zrobię obiadu? No to trudno, zje się kanapki.Nie pójdę do sklepu? Trudno, pójdę kiedy indziej... I tak dni mijają, a ja zamiast lepiej, czuję się gorzej. Znowu duszę wiele w sobie, nie mam z kim porozmawiać, czuję się samotna. Euro,  sreuro.
Czerwiec to beznadziejny miesiąc, P. ma ostatnie zjazdy na uczelni- sesja, po pracy- mecze. A mi smutno i samotnie, czuję się źle, jest ciężko, nie chcę nikogo martwić, stresować, zadręczać- czyli jak zwykle. Pani psycholog powiedziała, że jej zdaniem podświadomie popadam w takie stany, bo wtedy wszyscy więcej się mną interesują, głaszczą po główce, troszczą się, dopytują- dostaję to co chciałam czyli zainteresowanie. Jak zaczyna być lepiej to tego zainteresowania jest mniej i kółko się zamyka. Tylko, że ja wcale nie chcę czuć się źle, nie mam już siły ma te wzloty i upadki. Poczułam już szczęście, już byłam na dobrej drodze do tego by było lepiej i co? Jak zwykle sama sobie wszystko popsułam.
Marzę o szczęściu, o beztrosce, o zwyczajnym dniu, bez zadręczania się, bez nękających mnie wspomnień. Chcę po prostu by było normalnie, a tak daleko mi do tej normalności. Skąd czerpać siłę, skąd czerpać motywację, by podnosić się po kolejnej porażce, znowu od nowa, znowu brnąć do przodu na przekór wszystkiemu, skąd na to wszystko brać siły..Mam wrażenie, że jestem tylko przyczyną cierpień, smutków, łez, złości. Nie daję nikomu radości, powodów do dumy, szczęścia. Gdy ktoś o mnie myśli, muszą mu na myśl przychodzić tylko te złe rzeczy. Nie jestem w niczym dobra. Nie mam żadnego talentu, który mogłabym rozwijać, żadnej pasji, na której mogłabym się skupić. Czy kiedykolwiek osiągnę coś w życiu?
Chciałabym znaleźć się nad morzem. Tak jak kiedyś z rodzicami, beztrosko iść sobie molem, kupować nowe koło do kąpieli w morzu, grać z tatą w siatkówkę na plaży, z mamą czytać książki na leżaku. To wszystko minęło, straciłam tyle chwil i wciąż nie mam nadziei na przeżywanie innych, równie szczęśliwych. Chciałabym stanąć na środku plaży, czuć zapach morza, powiew wiatru i nie czuć nic poza czystym szczęściem, że jestem właśnie tam. Nie martwić się niczym, niczego nie bać, z niczym nie walczyć. Po prostu stać i nie myśleć o tym co przyniesie następna godzina, następny dzień. Czuć szczęście, zamknąć oczy i tak trwać do końca świata. Biegać po plaży z psem, uśmiechnąć się do chłopaka beztroskim uśmiechem i czuć, że jesteśmy szczęśliwi, że nic nam nie zagraża, nic nie zburzy tego szczęścia i pięknego nastroju.
Czy kiedyś, kiedykolwiek tak będzie? Jak w to uwierzyć? Jak ponownie stanąć na nogi i ponownie ruszyć do przodu? Odrobina szczęścia, to wszystko, czego mi potrzeba..Odrobina radości, przyjemności..

2 komentarze:

beti19 pisze...

Domi ja czuję się podobnie do Ciebie, nie byłam na forum od ponad 3 tygodni i tak samo nie weszłam na bloga. Chciałam przemyśleć coś co zdarzyło się 3 tygodnie temu ale do dziś dnia nie znalazłam dobrego wyjścia z sytuacji i mam wrażenie że tak jak Ty cofam się w pracy nad sobą. Tyle włożyłam serca i chęci do zmiany siebie na lepszą i nadal uważam że stoję w miejscu ...........

domi pisze...

beti kochana, ale ta praca nie mogła pójść na marne, widocznie mamy gorszy czas, musimy dojść do tego, dlaczego, co zrobić by sobie pomóc, albo po prostu na to sobie pozwolić..Może czasem też trzeba sobie odpuścić.
A ta praca nad sobą, na pewno nie poszła na marne, po prostu jesteśmy ludźmi, też bywa z nami gorzej..
Ja próbuję od jutra na nowo, pomyśl, tyle osiągnęłyśmy, nie możemy teraz się poddać! Zróbmy to dla siebie, pomyślmy o tym co udało nam się osiągnąć..róbmy tyle ile jesteśmy w stanie, tak, żeby i tak było lepiej, niż kiedyś jak byłyśmy w takim stanie..

Prześlij komentarz