Dawno mnie tu nie było, nie wiem czemu przestałam pisać, jakoś się tak złożyło, ale chyba nie wyszło mi to na dobre. Czuję ogromne nagromadzenie złych emocji, które nie były nigdzie wylewane, tylko przez długą ilość czasu duszone..ogromnie spychane na bok i teraz się to na mnie odbija.
Wieczorami i rano tuż po przebudzeniu odczuwam bezsens, bezsilność, podłamanie.Czasami brak chęci i motywacji, brak wiary w to, że może być lepiej, że jest lepiej, że będzie coraz lepiej.
Czuję się ostatnimi dniami, taka zmęczona psychicznie, wypluta, chciałabym to wszystko z siebie wyrzucić i poczuć się lepiej, ale płacz staje mi w gardle..Słowa nie chcą przez nie przejść..Tak strasznie, strasznie jestem zmęczona, czasami wydaję mi się, że nie pociągnę ani chwili dłużej, że najwyższa pora się poddać, że to i tak nie ma sensu, bo nic się nie zmienia. Bo wciąż jest tak samo beznadziejnie i tak samo źle. Nie raz czuję, że to już koniec, że nigdy z tego wszystkiego nie wyjdę, man tak cholernie dość, tak strasznie, że nie umiem tego opisać.
Jak już coś zacznie wychodzić, jak już jest coś lepiej, to przypałęta się jakaś głupota i nie chce mnie odpuścić. Tak jak teraz z tą głową, wiecznym kuciem, wiecznym bólem, wiecznym zamartwianiem się, że to jakaś choroba, że umrę, że coś mi się stanie. Te obrazy, które mi się pojawiają w głowie, co by było gdyby tak się stało, wyobrażanie sobie cierpienia bliskich, czasami to silniejsze ode mnie. Racjonalnie próbuję sobie to tłumaczyć, ale to nic nie daje, nie ma sensu już z nikim o tym rozmawiać, bo każdy już ma tego dość, ale najbardziej dość to mam ja, bo to ja najbardziej się męczę.Chciałabym móc już normalnie żyć, nie przejmować się takimi rzeczami, żeby było normalnie, po prostu zwyczajnie. Wiele rzeczy mnie po prostu przerasta, o wielu nie jestem w stanie pisać nawet tutaj, bo są to rzeczy zbyt dla mnie osobiste.
Teraz nic nie wydaje mi się realne, nic nie wydaje się lepsze, ciągle jest lęk o głowę, lęk o przyszłość. Chciałabym, żeby to wszystko ze mnie zeszło, całe to napięcie, może wtedy poczułabym się lepiej i mogłabym od nowa zebrać siły, bo mimo, że coś tam robię, mimo, że się staram to czuję się rozwalona psychicznie , zmęczona, podminowana, czuję, że brakuje mi sił,wstaję rano bez przekonania, dziś moja pierwsza myśl to była, ale po co ja mam wstać, po co znowu mam walczyć, jak to nic nie daję, dlaczego czuję się tak jak się czuję. Potem było już dobrze, ale wieczorem taki dół znów powrócił. Nawet nie mam już siły mówić o tym, informować, tylko udaję że jest ok, że wszystko gra.A w głowie...no właśnie w głowie zupełnie co innego.
Znowu się przejmuję, że nie wiem czy dam radę na działkę, znowu czuję się beznadziejna, na myśl, że nie dam rady i czuję, że jak nie dam to nigdy nie będzie dobrze, że to kolejny krok do tyłu, zamiast do przodu.
Głowa mnie rozbolała, chyba wszystkiego z siebie nie dam rady wyrzucić, a więc i nigdy mi chyba nie ulży, nigdy się nie rozluźnię i nie poczuje na nowo sił do tego wszystkiego.

Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
To wszystko brzmi tak znajomo...az strach! Zaczelo sie rok temu, czasem troche lepiej, dzis znow duzo gorzej. Nie mam sily o tym juz mowic i obarczac bliskich moim bolem. Najbardziej widze, ze cierpia dizeci - moja kochana trojeczka - bo mama ani nie wyjdzie na spacer (bo ma agorafobie), ani sie nie pobawi (bo nie ma sily), ani nie ma cierpliwosci jak dizeci sie glosno same bawia. A ja juz nie mam sily! Ja tak chce wrocic do normalnosci,do rzeczywistosci... I skad to sie wzielo? Przeciez mam wszystko - zdrowe sliczne kochane dizeci, kochajacego i bardzo wyrozumialego meza, a ja sie caly czas boje i siedze w tym dolku... Powiedzcie mi, czy to jest mozliwe? Dzieki Domi za te strone. Mam nadzieje, ze lepiej bedzie, powolutku, z dnia na dzien, w koncu bedzie dobrze.
Ola
Może będę kolejną osobą, taką która powtarza ... ale brzmi to bardzo znajomo . Dużo pisania ... Jak czytam ten wpis i komentarz, widzę że nie jestem jedyna. Chciała bym żeby było tak jak kiedyś, zwyczajnie ... Na pewno tu zajrzę ponownie !!! Kiedyś musi być w końcu dobrze !
Odpisuję z opóźnieniem- ale dość dawno tu nie zaglądałam, nie sądziłam, że ktoś to w ogóle czyta, takie moje nudne wypociny. :)
Ola-bywają dni gorsze i lepsze, masz dla kogo walczyć i dla kogo żyć, dla swoich dzieciaczków, dla nich na pewno zawsze warto będzie się starać. Małymi krokami i kiedyś na pewno będzie lepiej, musi być :)
Anonimie- oczywiście że nie jesteś jedyna, mnóstwo jest teraz ludzi, których męczą podobne problemy. Teraz ciężko znaleźć osoby, które nie borykają się z czymś takim. Ciężkie to wszystko, ale dopóki jest nadzieja, że kiedyś będzie lepiej- warto walczyć.
Prześlij komentarz