dzień sześćdziesiąty dziewiąty i siedemdziesiąty

środa, 1 lutego 2012

Dni mijają, raz jest lepiej, raz gorzej, chyba taka kolej rzeczy. W każdym razie parę nawyków przez ostatni czas udało mi się wyrobić, może w ciągu następnego tygodnia/ miesiąca dojdą kolejne.
Ostatnio nocami miewam napady lęku, po prostu serce zaczyna mi bić szybciej i nie mogę usnąć. Jednak po tylu latach praktyki, jestem w stanie opanować ten lęk na tyle, by nie zdołał się rozwinąć i urosnąć do takich rozmiarów, kiedy to z pewnością stracę nad sobą kontrolę. Przyjemne to nie jest, ale najważniejsze, że w jakiś sposób nauczyłam się sobie z tym radzić.
Staram się wcześniej kłaść, wcześniej wstawać, nie leżeć pół dnia w łóżku. Zmuszam się do robienia pewnych rzeczy i to chyba wychodzi mi na plus. Czuję się ogólnie lepiej, niż jakiś miesiąc temu, niż na początku pisania tego bloga..Co prawda, za moment znów dopadnie mnie pms, ale obiecałam sobie, że tym razem się temu nie poddam, tak jak ostatnio, że nie zmarnuję kolejnego tygodnia na jęczenie i płakanie nad swoim losem, bo to nic nie zmieni, a sytuację jedynie pogorszy.
Pomimo lęków, poszliśmy dziś do parku, świeże powietrze mimo wszystko dobrze mi zrobiło, choć pod koniec niemal gnałam do domu, bo coś mi się w tej głupiutkiej główce uroiło.
Bardzo ciężko jest wciąż zaczynać od nowa, ale zauważyłam ostatnio, że z takich początków jednak zawsze coś mi zostaje, zawsze jestem choć jakiś malutki poziom wyżej.
Pewnie, że mogłoby być lepiej, szybciej, pewnie, że męczą mnie złe myśli, że czasami w ciągu dnia mam ochotę się rozpłakać..Ale nie poddaję się, bo gdzieś tam głęboko wierzę, że wszystko to co robię ma jakiś sens, że zapakowanie się do łóżka nic nie da, że wtedy to na pewno nigdy nie będzie lepiej..To nie jest proste, zwłaszcza, jak się jest taką osobą jak ja, która nawet jak czuję w ciągu dnia potrzebę by porozmawiać z kimś ( a czuję ją wielokrotnie) to nie potrafi po prostu przerwać wszystkiego i powiedzieć na głos "chcę porozmawiać o tym co mnie boli, o tym co mnie dręczy". Chciałabym, żeby to było takie proste, chciałabym naprawdę, posiadać tę umiejętność, ale coś mnie blokuje..Nie wiem, może uważam, że nie zasługuję na uwagę, może boję się, że ktoś nie zrozumie, boję się też tego co ja sama poczuję, jak to w końcu wypłynie z moich ust..choć odkąd prowadzę tego bloga i tak mówię o sobie i o tym co czuję, więcej niż kiedykolwiek w swoim życiu..Po raz pierwszy też udaje mi się utrzymywać jako taką regularność, w tym co robię. To też można sobie przypisać za jakiś sukces. Chociaż tyle.
Przykre, że ktoś taki jak ja, tak naprawdę kochający życie, chcący czerpać z niego radość, musi spotykać na swojej drodze takie problemy, paskudne to zaburzenie, a dotyka co raz większą to ilość ludzi. Gdzie leży przyczyna? Sama nie wiem, pewnie w każdym po trochu.Na pewno, jeśli kiedyś pokonam to wszystko, będę mogła z dumną tu zajrzeć, że mimo takich przeciwności, udało mi się do czegoś dojść..Na pewno bardziej będę doceniać drobne przyjemności, których teraz mi brakuje. Mimo wszystko zmieniło mnie to, stałam się innym człowiekiem, czasami się zastanawiam, czy nie zabiło to we mnie wszystkiego co dobre. Bo już nie jestem tą samą osobą, która kiedyś na zawołanie każdego leciała, żeby mu pomóc. Teraz bym odmówiła, dlatego, że mi się odmawiało, dlatego, że kiedy ja potrzebowałam pomocy czy wsparcia to wszyscy po kolei się ode mnie odwrócili. To pozostawia ślad i uczyniło mnie to kimś gorszym, kimś kto nie ma już tak dobrego serca jak kiedyś..nie wiem, czy nadal wierzę w ludzi, nie wiem czy chce pomagać, jak kiedyś, kiedyś nie było we mnie tyle żalu, nie było we mnie ani grama nienawiści, a teraz często to odczuwam. Zmieniłam się, na gorsze i nie wiem czy kiedyś odzyskam to jaka byłam wtedy.
Niestety, tak się dzieje..Czas, przeżycia, zmieniają każdego, dopadło i mnie. Żałuję tego, że tak się dzieje, bo wolałam siebie kiedyś, taką niewinną, wierzącą w dobro, chcącą nieść pomoc innym, potrzebującym czy chociażby tym co o nią poprosili, nawet wtedy, gdy na to nie zasługiwali.
Rozpisałam się, a późno już, czas na melisę i do łóżka, bo jutro kolejny dzień, z którym trzeba się zmierzyć.

1 komentarze:

Anonimowy pisze...

Trzymam kciuki ja też walczę pozdrawiam.

Prześlij komentarz