Ciężko jest zachować obiektywizm, co do tego jaki był dzień, skoro w momencie pisania, czuję się źle. Nie czułam się dziś najlepiej fizycznie, ostatnio bardzo jestem wrażliwa na zmiany pogody, ciśnienia. Dziś akurat jest wysokie, boli mnie głowa, czuję się bardzo osłabiona, nie mam na nic siły, a jak spojrzę w lustro to widzę podkrążone, zmęczone oczy..
Próbuję jednak obiektywnie patrzeć na całość..Poranek nie zapowiadał się najlepiej, sporo negatywnych emocji. Mimo to, nie rzuciłam wszystkiego, nie poddałam się, a postanowiłam z tym walczyć,udało się. Do czasu, aż dopadł mnie atak paniki..Poczułam ucisk z tyłu głowy, coś mnie uwierało, niekomfortowe uczucie. Oczywiście strach kazał mi myśleć, że coś się ze mną dzieje, że coś mi się stanie, że to wylew, że umrę i że to na pewno koniec..Starałam się walczyć z tym lękiem, nie dać mu się rozwinąć, ale on wciąż powracał falami. Kiedy myślałam, że już jest dobrze, że przeszło nagle odczuwałam paro sekundową panikę, kiedy to byłam pewna, że zaraz coś się stanie..Nie wiem jakim cudem, ale w takim stanie udało mi się pójść z psem, a następnie zostać samą, kiedy to P. poszedł do sklepu..Zadzwoniłam do mamy i taka rozmowa pomogła mi trochę odwrócić myśli, od tego co złe i jakby minęło.
Teraz złe samopoczucie znowu wróciło, ale jest to raczej odczucie fizycznie..takie zmęczenie, senność, jak podnoszę rękę, to prawię tego nie czuję, jakby była taka lekka..Może to tylko zmęczenie i tyle..Nie czuję jakiegoś wielkiego lęku, raczej niepokój i wszystko wokół jest takie..nie do końca rzeczywiste, bo jestem troszkę otumaniona, senna..
Trochę mam wyrzuty, że ten dzień wyglądał, tak jak wyglądał, ale próbuję sobie tłumaczyć, że i tak było wiele lepszy niż jakiś czas temu , kiedy dręczyły mnie podobne stany. Staram się być z siebie mimo wszystko dumna, choć boję się, że kolejny dzień będzie podobny do tego, a tego bym nie chciała.
Nie jest tak źle, skoro widzę dobre strony, ale też mogłoby być lepiej. Staram się, tak bardzo się staram, wkładam wszystkie siły w to by się nie poddać, by było lepiej, ale czasem się zastanawiam, czy ja sobie sama nie wmawiam, że jest lepiej, tylko po to by tak się poczuć? Czy ktoś kto patrzy na mnie z boku nie powie, że on nie widzi żadnego postępu? Tylko chyba ważne jest to, że sama czuję jakąś różnicę, że dostrzegam jakieś plusy..ale czy teraz znowu nie przekonuję się na siłę starając się sobie samej coś udowodnić? Nie wiem, nie raz mam mętlik w głowie i nie wiem co jest prawdą, a co fałszem, lub tylko moimi życzeniami, żeby było lepiej..

Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz