dzień sześćdziesiąty szósty

piątek, 27 stycznia 2012

Przynajmniej jeden pożytek będzie z PRÓBY jechania jutro na działkę, wcześniej dziś wstałam, więc prawdopodobnie wcześniej usnę. Nie wiem co będzie z tego jutra..po przebudzeniu dziś czułam panikę, że na 100% mi się nie uda, zdążyłam już płakać nad swoją porażką. Tak więc może być ciężko i wcale nie obiecuję, że dam radę..Kiepsko to widzę, ale staram się jeszcze nie rezygnować, staram się sobie mówić, że wyjdzie jak wyjdzie, że jak nie dam rady to się nic nie stanie...W końcu działka nie ucieknie.
Bardzo bym chciała, ale jeśli stwierdzę, że nie, to trudno..Po prostu się myśl, że cały czas będę się tam bać, nie czuć bezpiecznie, powoduje to, że się wycofuję. Nie chcę się bać, w domu jest bezpiecznie..ale wiem też, że całe życie tak nie może być.
Nie wiem, postaram się po prostu rozluźnić, nie zadręczać tym i nie myśleć o tym cały dzień, bo wtedy na pewno się nie uda. A co ma być to będzie.

***15:00 ***
a teraz znowu czuję, że dałabym radę, ciekawe ile jeszcze razy w ciągu dnia mi się to zmieni!! wr!! Jak nie myślę zbytnio, nie analizuję, nie wyobrażam sobie..to jest ok i znowu czuję, że dałabym radę, że chcę, że bardzo chcę, że tak ładnie słonko świeci..Kurcze to mnie wykończy!! :P Ale przynajmniej walczę, a nie się poddaje i z tego jestem dumna i w sumie dzięki temu choć trochę lepiej się czuję niż ostatnie dni. Wiem, że działka by mi pomogła, jakby się udało, tylko te czarne scenariusze w mojej głowie..Paszoł!!

0 komentarze:

Prześlij komentarz