dzień dziewiętnasty

niedziela, 11 grudnia 2011

Właśnie siedzę sama w domu, bo P. wyszedł ze znajomymi na miasto. Obawiałam się tego, ale nie jest źle, żadnego niepokoju, byłam pospacerować z psem, przez chwilę coś zaczęłam sobie wmawiać, ale nie dałam się.
Codziennie wychodzę sama na spacer, staram się odchodzić coraz to dalej i dalej. Sukcesem jest to, że wstaję rano, zbiorę się w sobie i zamiast narzucić bluzę na piżamę, idę się uczesać, umyć zęby, twarz, założyć coś normalnego. Szykuję się na wyjście, a nie po prostu zarzucam kurtkę na to co mam na sobie, jak jeszcze parę dni temu. Staram się też większość dnia przebywać w "normalnym ubraniu" , a nie luźnych ciuchach. Może trochę to męczące, ale też wpływa na samopoczucie, w tym przypadku pozytywnie. Próbuję sobie wyobrażać, że jest zwyczajny poranek i muszę wstać, ubrać się, jak to robią normalni ludzie, którzy idą do szkoły czy pracy. Może jeszcze się nie maluję, ale i do tego dojdę, w końcu trzeba się nauczyć. Ostatnio udało mi się zmobilizować by nauczyć się regulować brwi. Pooglądałam różne filmiki, zabierałam się do tego z kwaśną miną, chcąc po 2 minutach zrezygnować, ale jakoś się udało, nie mam już takich krzaków i mam nadzieję że za każdym razem będzie łatwiej. Na pewno moje brwi nie są idealne, ale to i tak lepsze niż jakieś krzaluny nad okiem przez co moja twarz wyglądała zupełnie inaczej. Także można powiedzieć, że trochę zaczęłam o siebie dbać. Najchętniej zamówiłabym sobie parę rzeczy przez internet np. piżamę i dresy bo moje już nie są zbyt "wyjściowe", poza tym mam ochotę na takie zakupy, ale niestety muszę poczekać do stycznia, albo do lutego, albo do momentu aż P. znajdzie pracę.
Jak zwykle w weekend niewiele się działo, bo sklepy zamknięte, od szczekania psa chcemy dać sąsiadom odpocząć chociaż w weekend. Może to i dobrze, bo mi też potrzeba dni kiedy mam jakieś usprawiedliwienie, że "mogę sobie odpuścić".
Wczoraj wieczorem znowu dopadł mnie depresyjny nastrój, czyżby to już pms? Dzisiaj jednak jestem z siebie dumna i czuję się silniejsza. Kolejny raz udowodniłam sobie, że to czego się obawiam, w rzeczywistości nie jest takie straszne, że przerysowuję wiele rzeczy w swoich myślach.
Dobranoc.

0 komentarze:

Prześlij komentarz