Zbliżają się "te dni" przez co jestem coraz bardziej rozdrażniona. I przez święta. Lęk przed lękiem jest okropny. Powtarzam sobie: zdenerwujesz się, to się uspokoisz, zajmiesz się czymś, odwrócisz myśli i będzie dobrze.
Nadal staram się codziennie po wstaniu ubierać się i iść na spacer, to mi dobrze robi, na rozbudzenie i dostarcza mi pozytywnej energii. Dni mijają, nadal spaceruję i chodzę do sklepu, przygotowujemy się do generalnych porządków.
Mam takie wahania nastrojów.. w jednej chwili mówię sobie że będzie dobrze, że potrzeba czasu, że jest lepiej,a w drugiej wyrzucam sobie, że za mało robię, że nie mogę się zmobilizować.
Od paru dni obiecuję sobie, że poczytam książkę, o szkoleniu itp. i mimo że leży ona tuż obok mnie jakoś nie mogę się zmusić żeby wziąć do ręki i zacząć czytać.
Dzisiaj przestraszyłam się takiej głupiej rzeczy, że aż mi wstyd..P. miał jechać z psem do weta, przełożyli mu wizytę na 17, a ja bałam się odebrać zakupy od kuriera. Bo nie miałabym jak uciec w razie co, bo nie miałabym wyboru. Smutno mi, że taki głupi lęk mnie dopadł..Nie wiem czy to przed okresem się nasila czy co, bo rano też wstałam poddenerwowana, na szczęście po spacerze minęło. Ostatecznie nie musiałam odbierać zakupów, bo wizyta jednak jutro. Stwierdziliśmy że przebijanie się przez Warszawę o godzinie 17 i wracanie o godzinie 18 to samobójstwo.
Muszę być silna, to minie, kiedyś będzie dobrze, spełnię swoje marzenia. Chciałabym zrobić jakiś kurs, żeby móc pracować z psami i dziećmi, robić to co lubię. Na ten moment nie jestem w stanie wyobrazić sobie siebie w pracy, ale to chyba normalne. Mam tylko nadzieję, że nie zawsze tak będzie, że będę kiedyś żyć bez żadnych lęków, bez analizowania tego jak się czuję. Czasami przestaję w to wierzyć, mam dość czekania na to kiedy tak będzie, przecież ostatnio nie czekam bezczynnie. Czuję się taka beznadziejna, wstyd mi za siebie, wstyd przed innymi, przed wszystkimi. Po nowym roku może już wrócę na terapię, o ile znajdę coś polecanego niedaleko siebie, bo póki co szukam i nic takiego nie znalazłam. Podoba mi się psycholog koleżanki z forum, ale to dość daleko, obok psychiatry, do którego chodziłam, czyli 12km. Nie chcę znowu rezygnować przez odległość, ale też chodzić do byle kogo, byleby blisko nie ma sensu. Póki co jednak szukam. Trochę mam wrażenie, że ostatnio się opuściliśmy, nie trenowaliśmy tych jazd samochodem i zostawiania psa. Teraz taki dziwny okres przedświąteczny, to sprzątanie, nerwy, miesiączka.. Z każdym dniem coraz bardziej myślę o tym jak to będzie, ta niepewność czy będę się bać czy jakoś sobie poradzę. Staram się wtedy zmieniać tor myśli, myśleć o tych przyjemnych rzeczach związanych ze świętami. Mam nadzieję, że będzie dobrze i będę mogła być dumna z siebie, że to czego tak się obawiałam, jakoś przetrwałam, a może i nawet, że było przyjemnie, a nie tylko nerwowo.
W książce, którą czytam ( poradnik o terapii behawioralno-poznawczej) zaznaczają, że ważne jest by określić swój nastrój jednym słowem, wypisane są słowa, które mogą być pomocne w opisaniu nastroju. Jeśli chodzi o mnie to dziś jest to: radość, lęk, wstyd, poczucie winy, rozczarowanie, złość.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarze:
kochana, wierze że nam się uda, skoro innym się udawało. świąt się obawiam tak samo jak Ty, ale przekonamy się, że nie będzie tak źle. napewno wysiłki nie ida na marne, a teraz faktycznie jest jakiś gorszy czas, ale musi w końcu minąć :) dobrej nocy
Prześlij komentarz