Burza i deszcz, burza i deszcz..

czwartek, 21 czerwca 2012

Zasnęłam kołysana do snu odgłosami burzy przechodzącej nad Warszawą..Całą noc słyszałam rozlegające się grzmoty,  rejestrowałam błyski za oknem..Nie muszę chyba mówić, że nie udało mi się dziś porządnie wyspać.
Burza i deszcz to dobra wymówka by pozostać w łóżku, lub przynajmniej nie wychodzić z domu. Dobre usprawiedliwienie na wszechogarniającą niechęć, znudzenie. Najchętniej położyłabym się do łóżka, na stoliku obok postawiła gorącą, białą czekoladę i delektowała tymi chwilami pod kołdrą, z powieścią Jane Austen w ręku. :)
Wspominam podobne chwile na działce, gdy siedziałam na zadaszonym tarasie czytając książkę, pijąc herbatę i obserwując błyskawice na niebie. Wydaje mi się, że było to lata świetlne temu, a nie zaledwie 12 miesięcy wstecz..Mam wrażenie, że byłam wtedy inną osobą, że moje życie inaczej wyglądało, a przecież tak naprawdę nie wiele się zmieniło. Czas tak szybko umyka. Nie mogę uwierzyć, że to już kolejny rok, kolejny rok w domu...Dość. Nie mogę dopuścić, by następne lato wyglądało podobnie.Pora na zmiany, bo czuję, że jak dłużej będę siedzieć w domu, to nie wiele zostanie ze starej mnie. Dziś kolejny dzień i znowu nie mam co ze sobą zrobić. Ileż można?
Przymierzam się do odważniejszych kroków. Wizyta u psychologa, czy spacer po centrum handlowym. Muszę coś zrobić ze swoim życiem, żeby kiedyś nie obudzić się z poczuciem, że mogłam coś zmienić, a nie wykorzystałam szansy.
Od paru dni noszę się z zamiarem prowadzenia bloga, na którym umieszczałabym opowiadania, artykuły czy coś na kształt felietonu. Strona już powstała, ale wciąż świeci pustkami. Brakuje motywacji, brakuje tematu, a może tak naprawdę brakuje odwagi? Strach przed krytyką, wyśmianiem..Przecież jest tyle lepszych, utalentowanych osób, nie jestem w stanie im dorównać.
Nie potrafię pisać, nie umiem znaleźć tematu, nie mogę zdobyć się na to by zacząć od napisania paru zdań. Potem jakoś by poszło. Jednak by pisać, trzeba wiedzieć o czym, a ja myślę i myślę, a w głowie nadal mam pustkę i dzień umyka mi przed komputerem.
.Codziennie wieczorem obiecuję sobie : " jutro to już na pewno coś napiszę,co ma być to będzie!" . Widzę siebie, jak siadam przed komputerem, szukam inspiracji, natchnienia, włączam worda i zaczynam pisać...A jak już zacznę, to dalej palce same tworzą słowa, zdania, strony...Obraz się rozmywa, słońce wstaje, wstaję i ja..Wykonuję domowe obowiązki, zasiadam przed laptopem..i nie robię NIC. Wegetuję, przeglądam fora, rozmawiam z paroma osobami,a czas ucieka, wlecze się niemiłosiernie, a ja siedzę z poczuciem, że marnuje godziny, które mogłabym wykorzystać na coś konstruktywnego. Co trudnego jest w wyłączeniu komputera i zaczęciu innych, pożyteczniejszych czynności? Dlaczego tak prosta rzecz mnie przerasta? A wieczorem znowu pojawi się złość, jak mogłam dopuścić do tego, by znowu nie zrobić tego, co zaplanowałam.
Może dziś uda mi się to zmienić? Może jutro napiszę: "hurra, udało się, tym razem mój dzień nie był zmarnowany!"
Pragnę z całego serca, by tak właśnie było.

0 komentarze:

Prześlij komentarz