Znowu rano spałam półsnem, jednocześnie coś mi się śniło i myślałam o świętach..więc wstałam pełna niepokoju. Bo to coraz bliżej, bo nie wiem jak będzie, bo może będę się bać, bo ktoś będzie miał mi coś za złe..Na szczęście potem mi przeszło, zabrałam się za sprzątanie i choć początkowo męczyły mnie złe myśli i nawet chciałam zostawić to wszystko, nie dałam się i próbowałam się skupić na tym co robię. Pomogło, bo w końcu zapomniałam o wszystkich lękach i niepokojach. Sprzątałam dziś z 8h, co jeszcze 2 miesiące temu nie byłoby możliwe, miałam problem ze starciem kurzy. Nie ukrywam, że trochę się zmęczyłam.
Zostałam dziś sama, bo P. pojechał z psem do weterynarza. Niestety wieści nie są do końca dobre, mamy podejrzenie dysplazji stawu łokciowego lewego, w sobotę musimy wykonać kolejne prześwietlenie, wtedy będzie dokładna diagnoza i otrzymamy zalecenia. Ciężki jest ten miesiąc, wizyty u weterynarza, prezenty świąteczne, to wszystko sporo nas kosztowało i trochę martwimy się jak teraz damy radę, bo kolejne prześwietlenie to kolejne 200zł.
I teraz nie wiem, czy nie będziemy musieli odpuścić i choinki i pieczenia pierników i innych rzeczy..bo skąd na to wszystko brać? Trudno..pierwsze święta bez choinki, psa zdrowie najważniejsze. Jutro P. ma rozmowę o pracę, mam nadzieję, że mu dobrze pójdzie, w każdym razie razem damy sobie radę ze wszystkim, co najwyżej zrezygnuje się z paru rzeczy. Tak to już jest.
Martwi mnie trochę to widmo dysplazji..Co prawda to nie wyrok, ale zawsze jednak jest to jakoś uciążliwe, nawet jeśli miałaby to być lekka dysplazja. Tymczasem jednak chyba nie ma co gdybać i trzeba poczekać do tej soboty, w końcu wszystko będzie już wiadomo, bo taka niepewność też nie była najlepsza.
Jutro sprzątania ciąg dalszy.

Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz