dzień dziewiąty

czwartek, 1 grudnia 2011

Jak zwykle kiepski poranek, odkryłam chyba dlaczego. Otóż budzę się około 9-10 wyspana, ale nie chce mi się wstawać więc zapadam w swego rodzaju półsen. Śnię o jakiś głupotach, jednocześnie będąc trochę świadoma. I potem budzę się koło 12 i jestem taka nijaka. Na szczęście co raz szybciej mi to przechodzi, nie są to już lęki, ale swego rodzaju zwątpienie i osłabiona motywacja. Muszę wierzyć, w to że to wszystko ma sens, bo ma. Jest coraz lepiej! Byliśmy dziś w budzie ( ja płaciłam ), potem w sklepie kosmetycznym po szufelkę, jeździliśmy 20 min samochodem, coraz to dalej. Nawet później sama poszłam do budy po wodę. Więc tak , jest lepiej, są postępy, zaczynam pozytywnie myśleć. Tylko im więcej robię, tym bardziej doskwiera mi brak zajęcia, tym bardziej mi się nudzi. W zasadzie to dobry, zdrowy znak, szkoda tylko, że nie bardzo wiem, czym mam się zająć, a jak już coś wynajdę, to ciężko mi się do tego zmobilizować. Myślałam o tym, żeby znowu zacząć się sama uczyć polskiego, języków, ale tak ciężko jest wstać i zacząć faktycznie to robić. Z drugiej strony co ja mam robić przez następną część dnia? Nuda. Potrzebuje jakiegoś zajęcia, bo jak już zaczęłam to teraz ciężko mi usiedzieć.
Jutro zostaję sama, bo P. jedzie do weterynarza, a w weekend z kolei ma studia. To dobrze, nie odzwyczaję się.
Chciałabym móc się już przełamywać na spacerach z psem, ale póki ona tak kuleje, nie jest to możliwe. Na wszystko przyjdzie czas..Czy to możliwe, że wszystko zmierza w dobrą stronę? Że jakoś uda mi się z tego wyjść? Tyle rzeczy wciąż wydaje mi się niemożliwe..ale zanim zaczęłam tę walkę niemożliwe wydawało mi się iść do budy czy zostać samą na weekend. Jestem zmęczona, najwięcej kosztuje mnie nie przełamywanie się, a to, żeby się nie poddać. Żeby nie zwątpić i powiedzieć, że to nie ma sensu i zaprzestać. To jest najbardziej wyczerpujące w tym wszystkim. Wiara w siebie, swoje możliwości, w to że jestem silna i jestem w stanie sobie z tym poradzić. Bywam uparta, w tym moja nadzieja, bo wcale nie wiem czy jestem silną osobą. Chyba czasem potrafię być, ale może to dlatego, że nie znoszę porażek.
To naprawdę jest trudne. Postanowiłam, że dam radę, to dam.
Kolejny dzień mija i chyba był udany. Jutro o kolejny krok do przodu. Oby.

0 komentarze:

Prześlij komentarz