Pomału zbliżam się do miesiąca, prowadzenia tego bloga. Ostatnio co prawda zaniedbuję to miejsce, ale tak jak mówiłam, pochłonęły mnie porządki i inne sprawy związane ze świętami. Okres dość nerwowy, stresujący, wszyscy rozdrażnieni z czego wynikają różne nieprzyjemne sprawy, których wolałabym uniknąć, ale może teraz już będzie lepiej, bo teraz zamierzam się już rozluźnić i z nadzieją patrzeć w przyszłość.
Dziś miałam moment, kiedy chciałam rzucić to wszystko, dać sobie spokój, poddać się, powiedzieć sobie, że nie warto, że nie ma sensu i przestać się starać, tylko wrócić do łóżka i olać wszystko i nie zważać na nic. Zadziwiające to, ale nie dałam rady tak zrobić, nie potrafiłam się cofnąć, zostawić to wszystko co się udało osiągnąć, zmarnować to, coś w środku mimo wszystko nie pozwalało mi tego zrobić i kazało walczyć. To chyba hm dobrze?
Wczoraj też mimo wszystko byłam z siebie dumna. Spadł śnieg, stwierdziliśmy, że to dobra okazja by iść na spacer do parku i choć na chwilę spuścić psa, który nawiasem mówiąc wpadł w taką euforię, gdy to zrobiliśmy, że aż szkoda było go zapinać na smycz. Niestety na horyzoncie pojawił się pies rasy przez nas nie lubianej, więc wycofaliśmy się w stronę wyjścia, gdzie pies dostał głupawki. Wracamy do domu, a cała podłoga i dywan w krwi..Stres był to dla mnie, bo krwi się boję, nie najlepiej czuję się w jej pobliżu a tu trzeba było pomóc zmywać, trzymać psa, żeby mu przemyć łapę..Starałam się skupiać na tym co robię, a nie na tym czy robi mi się słabo i o dziwo nie wpadłam w panikę. Teraz tylko martwię się, żeby nie rozwaliła jej się ta łapa, gdy będę u rodziców, bo tam już nie będzie P. , który będzie panował nad sytuacją. Tata krwi też nie lubi, więc nie za bardzo, w razie czego wiem, że mama by mi pomogła, ale mimo wszystko wolałabym uniknąć takiej sytuacji, bo nie należy to do rzeczy przyjemnych i mimo wszystko stresu się wczoraj najadłam, spać poszliśmy o 4 bo rzecz działa się około 1 w nocy, z rana trzeba było wstać, by kupić w aptece rzeczy na porządny opatrunek. Na szczęście mamy to już za sobą, a łapa wygląda nieźle, więc nie powinno być niespodzianek w święta, oby bo i tak wystarczająco się stresuję. Choć jakiś klimat niech to ma..choinka jest, pierniki będą, może będzie fajnie.
Tylko już nie chcę się z nikim kłócić, już nie. Wystarczy tego.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz