dzień sześćdziesiąty pierwszy

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Te dni, kiedy P. ma uczelnię, są zawsze jakieś inne. Rano, przed wyjściem jestem budzona, niemal wciąż śpiąc biorę kołdrę i poduszki i przenoszę się na kanapę. Pies zajęty kongiem, a ja dalej idę spać. Dziś obudziłam się w momencie gdy P. wrócił już do domu. Nie jest to co prawda spanie w prawdziwym tego słowa znaczeniu, bo jednocześnie czuwam nad tym, co robi pies. Ale jednak drzemka jest, z której potem się budzę i jest jakoś tak..dziwnie.
Ostatnio ciągle śnią mi się narty. Próbuję to wyprzeć, nie myśleć o tym. bo za bardzo za tym tęsknię, by móc sobie pozwolić na rozmyślania...Ciężko jednak zapomnieć, jak wszędzie śnieg, w telewizji pokazują stoki, w internecie ludzie wstawiają zdjęcia z gór..A tak to kochałam kiedyś. Nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się do tego wrócić.
Jest ciężko, nie poddaję się, ale bywa, że mam ochotę to zrobić. Codziennie wstaję, ścielę łóżko, ubieram się, uczę. To jest jakiś postęp.
Chciałabym pojechać na działkę, bo bardzo już mi też brakuje spacerów tam..Ale nie czuję się bezpiecznie jeszcze na tej nowej, obawiam się drogi, obawiam się tego, że tam będę się bać..Boję się, że będę się bać, a nie będzie żadnego wyjścia, żadnej drogi ucieczki, bo będę w samochodzie. To samo z wyjazdem do Bodzentyna. z tym, żeby ktoś nas odwiedził..
Może jeszcze, może następny tydzień, może jeszcze muszę się rozkręcić. Park przecież też był problemem, a teraz coraz mniej odczuwam niepokój, bo nie jest to już lęk. Stopniowo, wszystko przyjdzie samo w odpowiednim czasie..tak sobie mówię i mam nadzieję, że rzeczywiście tak będzie, że z dnia na dzień będę się czuła coraz pewniej..Bo ja już tak dłużej nie mogę, nie chcę i nie wytrzymam.
Nie chcę czuć się bezwartościowa, nie chce zawodzić bliskich i żeby oni przeze mnie byli nieszczęśliwi, bo ja jestem nieszczęśliwa.
Nie chcę myśleć, co myśli o mnie rodzina, co myśli o mnie mama P. lub jego znajomi..że dziwaczka pewnie...Może lepiej nie wiedzieć.
Może kiedyś i dla mnie nastaną lepsze czasy..Może to, że teraz się staram nie pójdzie na marne..

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Więcej wiary w siebie kochana, czyż tym co robisz nie udowadniasz sobie,że pomalutku, ale sobie radzisz. Spokojnie wrócisz do wielu rzeczy, które lubiłaś i chciałabyś robić, a jak do niektórych nie to świat się nie zawali.Próbuj jednak nie odkładaj i w sobotę planuj działkę:)).

Anonimowy pisze...

Ja też próbuję walczyc ze swoją chorobą depresją. teraz aktualnie jestem w dole ale może kiedyś się uda

Prześlij komentarz