Dzień pięćdziesiąty siódmy. :)

środa, 18 stycznia 2012



O takie coś mi wisi na lodówce, więcej wieczorem :)

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Brawo, moja dzielna dziewczynka-mamuśka:).

dwdffwef pisze...

Ja kiedyś miałam tabelke, w której miałam wypisane dzień po dniu co mam robić. Jeśli nie wszystko się udało, czułam rozczarowanie i zniechęcałam. Teraz mam pustą tabelkę, w którą jeśli coś się uda będę wpisywać swój 'sukcesik' wtedy nie będę się zniechęcać, a może nawet poczuję jakąś małą współmierną do sukcesiku satysfakcunię ;-)))
Pozdrawiam!

domi pisze...

goodlenka, no właśnie tak też bywa, ale jednak ja czerpię satysfkację z tego skreślania tych kratek :) Bo wszelkie inne plany dnia, rozpisywanie na godziny, nie sprawdzały się nigdy, a to jakoś spełnia swoją rolę,bo to takie miłe uczucie podejść i skreślić, potem zobaczyć co dalej trzeba zrobić ijakoś to idzie :) Choć niektóre z tych rzeczy codziennie nie są wykonywane,bo codziennie np.kurzy ścierać nie będę. Staram się wychodzić z założenia, że nawet jak nie zrobię wszystkiego z tej listy, to zrobię więcej niż jakby listy nie było wogóle. :)
Również pozdrawiam :)

Prześlij komentarz