dzień trzynasty

wtorek, 6 grudnia 2011

Powoli zbliżam się do dwóch tygodni mojej walki. Jest lepiej, sama chodzę już do budy, niemal się tym nie stresuję, odwiedzam też kosmetyczny, ale jeszcze nic nie kupowałam. Wczoraj za późno wstałam przez co dzień się rozciągnął, hamuje mnie też nieco łapa psa, ale to trzeba przeczekać, staram się nie cofać, codziennie chodzić do sklepu i na spacer coraz dalej, nie myśleć o tym co złe, o tym co będzie..bo jeszcze mam czas, żeby martwić się świętami, wierzę, że zrobimy tak, żebym nie musiała się denerwować i martwić, mam nadzieję, że wszyscy zrozumieją..Wczoraj padał deszcz, było okropnie, mimo to udało mi się zmobilizować i uważam to za sukces. Przy okazji zrobiłam ćwiczenie z książki o terapii, powoli zaczynam ją czytać, może to też mi pomoże, znajduję sobie jakieś zajęcia, żeby nie myśleć. Widzę, że jest lepiej, bo coraz częściej myślę o wizycie u psychologa, już nie wydaje mi się to aż takie straszne, choć jeszcze się nie zdecyduję, ale daje mi to nadzieję, że rzeczywiście coś się zmienia.
Wieczorem napisała do mnie osoba, która rok temu mnie olała, przestała przychodzić, odzywać się, ciągle mówiła, że nie ma czasu, że jak znajdzie to wpadnie. Nie wpadła, minął rok, pogodziła się z przyjaciółką z liceum i ja już nie byłam potrzebna, taka prawda. Teraz się odezwała, czy jestem w domu, nie miałam ochoty jej tłumaczyć jak wygląda sytuacja, że nie chcę się teraz z nikim spotykać, więc napisałam, że nie, że pracuję nad sobą i staram się wychodzić, co w sumie do końca nie jest kłamstwem. Mimo, że napisałam miło i pozytywnie nie doczekałam się nawet głupiego " fajnie, cieszę się że ci lepiej, że coś robisz" a jedynie słowa brzmiące jak pretensje, że jak to ja mogę, ona mi proponuję, a ja odrzucam, to co już nigdy się nie spotkamy. Szczerze? Ciekawe co chciała, bo nie wierzę w taką bezinteresowność po roku, olała mnie, miała gdzieś, że mnie to boli, nie wierzę w to że przez rok nie można znaleźć 3h żeby wpaść choć na chwilę, no po prostu nie wierzę, zwłaszcza, że jakoś dla innych ten czas miała, więc teraz sorry, ale naprawdę nie mam ochoty i czasu, wolę się skupić na tym, żeby coś ruszało do przodu.
Wkurzyło mnie to. Może, gdybym była gotowa na odwiedziny kogoś, w swojej naiwności i tym, że nie umiem odmawiać bym się zgodziła, ale dobrze wyszło. Nie chcę fałszywej przyjaźni, pokazała co dla niej "przyjaźń" znaczy. Nie, dzięki.
Teraz pora wstać i zacząć kolejny dzień. Choć dziś jakoś kiepsko się czuję..

0 komentarze:

Prześlij komentarz